Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ści dbającego o swoje konie, zniewoli do kupowania furażu w téjże oberźy, z pożytkiem oraz dla propinacji 3.) z uwagi, iż gra kartowa stawała się coraz częstszą i ważniejszą, można było kamerdynerowi utrzymującemu karty, obejść się bez pensji, i przestać na dochodzie z podatku, jaki mu płacili gracze od każdéj gry; jakowéj dochód w ciągu roku plus minus, kłaść należało na 2,000 złotych.
Miał jeszcze w myśli starosta coś czwartego, równie mądrze i sprawiedliwie osnutego, gdy lekkie pukanie do drzwi gabinetowych, przerwało mu to zajęcie: zawołał więc gniewnie:
— Ktoż to tam? ha! — Jam to j. w. panie — odpowiedział wchodzący Oczko, i podał staroście dwa listy.
— A bodajżeby cię panie Atanazy! Przerwałeś bracie szereg planów finansowych, szereg środków, ha, oszczędności, jakichby mi pozazdrościł Turgot, i sam nawet Nekker.
— Żałuję tego j. w. panie, bo też nic nam potrzebniejszego, jak zaprowadzenie systematu, jak się zowie, oszczędności, lecz dwa te listy, proszę pana....
— Od kogoż? —
— Ten oto gruby pakiet z Tulczyna, jak się zowie.
— Dawajże prędzéj. Na tę depeszę wyczekiwałem jak kania dészczu. —
Nie zwlekając rozłamał pieczęć i wyjął z koperty list, przy którym był złożony we czworo wielki pargamiuowy arkusz i pakiecik przewiązany jedwabnym szpagatem. Starosta rozwinął