Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cho siedział w domu i myślał jedynie o połączeniu się małżeństwem z córką tak dojstojnego domu, rzucił się bezumnie w odmęt wojny, obraził przeważne stronnictwo Targowiczanów i najdobrowolniéj przywiódł siebie do ostatniéj ruiny. Z tych więc pobudek chciał Starosta, ażeby Dziarczyńskiego uważali wszyscy za przepadłego, i nawet imię jego z genealogji swojego domu wygluzował. Starościna swoim zwyczajem, i w tym razie nie opierała się woli męża, chociaż po cichu upewniała przyjaciół, że Dziarczyński w jéj oczach nie wykroczył, idąc za popędem politycznych swoich przekonań, ani też upadek jego fortuny nie zdawał się jéj słusznym powodem do cofnięcia danego mu słowa. Kiedy więc potém ta pani, przyjmowała uprzejmie ubiegających się o rękę jéj córki, nie można było powiedzieć, czy to czyniła przez wrodzoną sobie grzeczność, czy też zgodnie ze swym mężem, w widoku pomyślnego wydania panny Laury za mąż.
Jeden mianowicie z owych wielbicieli, doznawał od obojga państwa szczególnéj uprzejmości i zachęty. Był to wprawdzie, jak nazywają, Dorobkowicz, niegdyś mała lecz dziś znacząca figura, bo się zbogacił potężnie liwerunkami dla wojsk, czasu ostatnich w kraju wojen; a gdy potém cząstkę nagromadzonych pieniędzy zręcznie użył na poratowanie króla Imci w gwałtownéj potrzebie, czynem tym zaskarbił sobie łaskę najjaśniejszego i ozdobiony został szambelańskim kluczem i medalem Bene merentibus, na wstędze orderu ś. Stanisława. Za tak dostojnego męża wydać córkę, zdawało się Panu Marnowieckiemu, zwłaszcza z uwagi na stan