Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pola krwawych utarczek i walnych bitew, opisywał cuda waleczności swojego porucznika, a po części i swoje własne. Z pobojowiska zaś pod Maciejowicami, wiodł go z sobą, nie już szlakiem chwały, ale niedoli, przez mnogie prowincje aż do północnych krańców olbrzymiego Cesarstwa, dokąd, jak towarzysz niewoli swego pana, wraz z nim zaprowadzony został. Przygody, jakie ich w téj wędrówce spotykały, przyroda krajów, ktore przechodem zwiedzili, postaci i obyczaje mieszkańcow, rozsypanych na téj nie zmierzonéj, lodowatéj przestrzeni, wszystko to w ustach opowiadacza przybiérało tak dziwne, straszllwe i wszelkie wyobrażenie przechodzące kształty; że Ojcu Pafnucemu ciarki biegały po skórze, a rozdziawione usta nie zamykały się prawie z podziwu. Zerwał się nakonicc ze stołka i klapnąwszy Macieja po ramieniu, wykrzyknął:
— Pójdżno ze mną bracie do ojca Gwardjana! Musisz przed nim powtórzyć swoje niesłychane awantury, on ci rad będzie, bo słuchać takich rzeczy lubi. —
I musiał wiarus w obec sędziwego Gwardjana zdobyć się raz jeszcze na opiewania swojéj Iljady i Odyssei: a zachęcony zajęciem, z jakiém go słuchano, i kuflem piwa, którym co chwilę odwilżał sobie gardziel; śmieléj jeszcze, puścił się w amplifikacje i hyperbole, aż do przekraczania czasem granic prawdo-podobieństwa, czego wszakże poważni słuchacze, porwani potokiem pałającéj mazowieckiéj wymowy i oślepieni jaskrawością obrazów, zdawali się nie postrzegać wcale, a gestami i wykrzyknikami, wydawali uczucia władnące nimi w téj chwili.
Skończył nareszcie schrzypły nieco Perełka, a