Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ho, to nie wesoło! No, ale macie te pieniądze, co je wam......
Ale gospodarz przerwał mu dając znak, zeby o tém milczał. Perełka spojrzał mu w oczy, potrząsł głową i przełknąwszy kilka łyżek krupniku, odsunął miskę i spożył resztę porcyjki czarnego chleba, a gdy Agata odeszła, rzekł;
— No! teras, kiedyśmy już sami, powiécie mi jus o tych pieniądzach, co je pan idąc na wojackę, dał wam do schowania? —
— Ach! kochany panie Macieju, rozdzieracie mi serce dotykając tych rzeczy, —
— Jescem się ich nie tknął, ale to nastąpi gdy oto psecytacie ten papiér. —
I to mówiąc odchylił połę kożucha, dobył nożyk i rozpruwszy podszewkę u swéj czapki, wyciągnął ukrytą w niej kartkę, którą podał skąpcowi z témi słowy:
— Znacie rękę porucnika, spodziéwam się! —
— Jużciż znam ją — odpowié Łcpcewicz żałosnym tonem — ale na coż się to teraz mi przyda!
— Jak to na co? Na to, ze mi z kassy dacie za tą assygnatą, ile tam w niéj stoi.
— Ani jednego feniga, nieoszacowany panie Macieju, bo i kassa i co w niéj było, dawno już licho porwało. —
— Zwarjowaliście panie Bonawenturo! bo nie chciałbym powiedzieć, żeście selma!
— Nie zapalaj się a posłuchaj raczéj.
— Słucham, ale, la Boga, mówcie cystą prawdę, gdzieście podziali pańskie pieniądze? Wam bo coś kiepsko z ocu patsy.
— A jakżebym nie płakał na wspomnienie o tém nieszczęściu! Otoż, wkrótec po téj bitwie, w któ-