Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się otworzyły i na progu ukazała się Agata ze świéczką, prowadząca za sobą wysoką, męzką postać w kaftanie dziwnego kroju, coś jakby burłaka, bo i z długim włosem, i z obrosłą brodą.
Przerażony tym widokiem, odskoczył p. Bonawentura od wchodzących, oparł się aż o przeciwległą ścianę, i wpatrując się w owego drągała, wystawił go sobie za zbójcę przychodzącego zapewne w zamiarze zrabowania go a może i zabicia. Już się więc chciał rejterować do alkierza opatrzonego dębowémi, mocno okutemi drzwiami, zostawując Agatę z resztą ruchomości na łup rozbójnikowi; gdy się ten intruz odezwał doń w te słowa.
— Nie strascie się tak srodze panie Bonawenturo, ino lepiéj mi się psyglądnijcie, a dyć mię poznacie pod moją cudacką odziezą i obrosłym pyskiem! —
Głos nieznajomego obudził w Łapcewiczu jakieś wspomnienia, zapytał go atoli z bełkotem przestrachu.
— Dla miłości Boga, człowiecze, powiédz ktoś ty i w jakim przychodzisz zamiarze?
— I, jesceście mię nie poznali! — odrzekł mniemany zbójca. — A tom się widać kaducnie musiał odmienić!.... No toć jus wam powiém, ze macie tu psed sobą Maćka Perełkę mastalerza, a poźniéj luzaka pana Porucnika, nasego pana.
— Perełka! — tyżeś to w saméj rzeczy? — wykrzyknął skąpiec wpół uradowany, widząc, że to przecie nie rozbójnik, a w pół przerażony z innego powodu, o którym się pożniéj dowiemy.
— E, no! ja sam z dusą i ciałem, lubo psychodzę omal nie z drugiego świata. Nikiéj het tam gdzieś z Sybiru!