Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Albo ja to robiłam za pieniądze? Czy to ze swego jeść wam dawałam? Ktoś inny ofiarował jałmużnę, a jam ją tylko nosiła. Chcesz mię chyba, kochana pani, pozbawić maluczkiéj téj przed Bogiem zasługi? Wolałabym nawet, żebyś mi nie dziękowała — wcale, bo szczéra podzięka, o! to nie mała nagroda!
Nie było co począć z upartą. Wdowa schowała pieniądze i w milczeniu całując Agatę, oblała twarz jéj łzami wdzięczności i nwielbienia. Lecz gdy ta po chwili znowu namawiać ją zaczęła, żeby nie szukała sobie innego mieszkania; na to już odparła z żywością.
— Jeżeliś moja przyjaciółka, nie mów nic więcéj o twoim panu regencie, od którego chciałabym być o sto mil, by nawet o nim nie zasłyszeć. Porzuć i ty go lepiéj, bo jużciż przypatrzyłam się twojemu losowi, a wartaś lepszego. Pójdź ze mną kochana, ulokujemy się razem i pracować będziemy społem Co ty na to? —
Propozycja ta przypadłaby Agacie do smaku, gdyby nie owe silne jéj postanowienie, nie opuszczać tego, który pierwszy podał jéj rękę w ostatniéj potrzebie. Podziękowała więc czule, lecz razem odmownie. a wdowa nie nalegając daléj, przyrzekła, że starać się będzie widywać się z nią jak najczęściéj.
Tak się rozstały ze sobą te dwie kobiéty, nie znane światu, zmięszane z tłumem; lecz położone u Boga zapewne.w rzędzie tych, których jest królestwo niebieskie.
Coż tym czasem porabiał nasz skąpiec? Oto, zmartwiony nie pomału stratą swéj lokatorki, pocieszał się nadzieją zysku z nabytego malowidła.