Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

boga rzewnemi łzami oblewała drogie te jéj sercu pamiątki, lecz głód dziatek nie zostawiał środka a tym czasem żydzi, jarmułkowi i niejarmułkowi, zarabiali na tym handlu po sto i więcej procentów; i tak, z owych kopji zeszłego malarza, nie jedna późniéj, w złociste oprawiona ramy, zajęła honorowe miejsce w pałacu jakiego bogacza, uchodząc w oczach tak posiadacza jako i pseudoznawców, za oryginał nie pospolitéj wartości. — Sic vos non vobis....... — przychodzi zawołać nieraz, na widok podobnych u nas nie pocieszających faktów.
W połowie drugiego roku od zamieszkania rzeczonéj wdowy w kamieniczce Łapcewicza, zostawał jej jeden już tylko obraz, a z tym żadną miarą rozstać się nie chciała. Była to kopja zdjęta z oryginału, weneckiego mistrza Tintoretta, znajdującego się w galerji obrazów pałacu hr. Ilińskiego w Romanowie. Kopją ta udała się biédnemu malarzowi lepiej od innych, przeto też tanio sprzedać jéj nie chciał, chybaby w razie ostatniej potrzeby, a tym czasem śmierć go zaskoczyła. Stąd i nasza wdowa przywiązywała do tego malowidła największą wagę, nade wszystko wtenczas, kiedy już jéj ze wszystkich po ukochanym mężu pamiątek, ta tylko jedna pozostała. Podwoiła więc sobie pracy, walczyła z nędzą, ale to natężanie sił, zwątliło jéj zdrowie i odbiérało do reszty możliwość opędzenia potrzeb niezbędnych do utrzymania swego i dziatek swych życia. Mogłaby jednak była, podzwignąwszy się ze słabości, zarabiać sobie znowu na chleb pracą, gdyby miała do czynienia z włascicielem cokolwiek litościwszym; lecz Łapcewicz nie znał co litość, i bezwględnie wyma-