Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wszędzie bywało mu dozwoloném korzystać z tych zbiorów, nie każdy bogaty właściciel obrazów włoskiéj i flamandskiéj szkoły, zgodził się widzieć w swoich salonach pracującego artystę, który mu z dzieł swoich i nazwiska, nie był znany. Ażeby dostąpić téj łaski, należało wprzód zrobić sobie imię, a jakże proszę dokazać tego bez pomocy i protekcji możnych lubowników sztuki? Taki jest los nie jednego najzdolniejszego w tym zawodzie pracownika, takiemu uległ i ów biedak. Pomimo jednak tych przeciwności, pracując wytrwale, czynił wielkie postępy, dociekał tajemnic mistrzów, i kopje jego zwabiały już kupców, i ściągały na się uwagę znawców; ale że to były tylko kopje, ceniono je tanio; malarz zaś, inne o ich zaletach mając wyobrażenie, wolał cierpieć niedostatek, aniżeli poniżać swe dzieła, biorąc za nie cenę nie odpowiedną ich wartości. Nazwać-li to uporem czy dumą?... rzecz atoli zdaje nam się pewną, że taki upór, czy duma, nie robiły krzywdy charakterowi malarza, a dowodziły, że był artystą, jeżeli nie wysokiego talentu; nie pozioméj przynajmniéj duszy
Malowidła, które po sobie zostawił, nie były więc ogólnie bez zalet, a niektóre między niémi wcale nawet piękne, i gdyby je wdowa sprzedać była mogła sumiennym lub wspaniałym znawcom; byłaby sobie zebrała może wystarczający przy pracy do skromnego utrzymania się fundusik, lecz się to stało dla niéj nie podobném dla braku czasu i pomocy dobrych ludzi, a naciskające niezbędne potrzeby, zmuszały ją, jakeśmy już powiedzieli, do zbywania jednego po drugim, obrazu żydom lub przez żydów, z wielką zawsze swą szkodą. Nie-