Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełniąca obowiązki razem odźwiernéj, kucharki i praczki; drugą Rozbój, stare, kulawe psisko; Agata jak pies wierna, Rozbój jak ona potulny: oboje tak doskonale przypadali do zwyczajów i humoru swojego pana, że się zdawali jakby umyślnie dla niego stworzeni. Wszystko troje jadło z jednego garnka; a chociaż trzy te względne porcje na razby jednego zwyczajnego nie napełniły żołądka, po nich przecie nie było widać, żeby głód im kiedy nazbyt dokuczał. Co do odzieży, pies z trojga najszczęśliwszy, mógł się pysznić ze swojéj, co mu ją dobroczynna dała natura; podczas gdy p. Regent i Agata biedowali srodze nad potrzebą odnawiania niekiedy pewnych części swojego ubrania. To też, razu jednego, p. Bonawentura będąc w humorze gawędzenia wyznał przed swą sługą, iż nie pojmuje, czemu pan Bóg, przy stworzeniu świata, obdarzywszy nierozumne istoty, raz na zawsze, naturalną a wygodną odzieżą, najdoskonalsze swe dzieło, człowieka, uczynił nagim? Na to mu, zająkliwa trochę Agata, odpowiedziała z grymasem podobnym do uśmiéchu:
— Zda-da mi się dla-a-tego, że w zamian da-dał człowiekowi ro-ozum i pa-nowanie nad niero-ozumnemi źwie-zwierzęty, toż więc ich skóry i wełna są na-na jego usługi[1]

— Ależ, kiedy bo widzisz, — zarzucił Regent, — ze skór i wełny lepiéjby człeku zrobić pieniądz, niżli odzież dla siebie.

  1. Po téj próbce zająkliwéj mowy Agaty, nie widzimy potrzeby utrudzać daléj czytelnika powtarzaniem téj wady języka niebogiéj.