Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panna Laura utrzymuje, że skutkiem widzenia czy objawienia we śnie, pewna jest, iż jéj narzeczony żyje. Alboż to nie warte śmiechu?
— Naturalnie! Ktoż dziś widzeniom, czy jakim bądź rewelacjom, wierzy? Pan, spodziéwam się, musiałeś czynić jéj stosowne refleksje?
— Reflektowałem, lecz na próżno, i wyznam że ona ma główkę! z którą w dyspucie nie łatwo trafić do końca.
— Przebiegła i uparta, jak wszystkie prawie jéj płci towarzyski. — mruknął starosta. — Wymyśliłas obie ha! widzenie, i wiém dla czego. Nie chce oddać ręki szambelanowi! ha!
— Bardzo to być może — odpowiedział Labe.
— Ale ja — ja zmusić ją do tego potrafię ha!
— Pozwól pan sobie przełożyć, iż żyjemy w ośmnastym wieku.
— Ba, i coż ztąd, ha!....
— W wieku tryumfu filozofji nad wszystkiémi szanowanemi dawniéj zasadami, w wieku Woltera, Russa, Diderota.....
— Zgoda, zgoda, ale ha! coż stąd?
— Oto, że władza patryarchalna, rodzicielska, została przez tych filozofów, zredukowana do niczego.
— Pan mię, ha! wszywasz na dysputę, alem ja w téj chwili wcale do podobnéj dyskussji, nie usposobiony.
Je vous demande donc très humblement pardon Monsieur, et vous laisse a vos propres reflexions, — odparł Labe trochę urażony, ukłonił się i odszedł zostawując p. Marnowieckiego w tym większym kłopocie, że interes pobudzał go do przełamania uporu córki, a nie czuł w sobie potrzebnéj do te-