Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kładać będzie; zamknę me serce i bronić je będę od przystępu miłości ku innemu, w razie nawet, gdyby ten inny był jéj godzien. —
Stałość panny Laury, jak widzimy, miała swoje siedlisko w szlachetnym jéj umyśle, a serce słaby nader brało w niej udział; lecz taka stałość, podług nas, tém więcéj jéj przynosiła zaszczytu, im wolniejszą była od pobudek namiętności.
Zrobiwszy to postanowienie, odpisała na list Dziarczyńskiego ze spółczuciem, zapewniając go o niezmienności danego mu słowa. Chciałaby zarazem przesłać mu kilkadziesiąt dukatów, lecz w tej chwili nie miała więcéj, nad parę set złotych. Zastępując więc niedostatek gotowych pieniędzy, dobyła ze szkatułeczki parę brylantowych zausznic i pierścionek z pięknym rubinem, a włożywszy to wraz z listem, w małe płaskie pudełko, pobiegła z tém do ogrodu, w nadziei znalezienia tam jeszcze Macieja; lecz spotkawszy ogrodnika Zielonkę, który jéj wytłumaczył przyczynę oddalenia się swojego dawnego kolegi, poruczyła mu wykonanie swej chęci.
Labe wprzód nim staroście zdał sprawę ze swego poselstwa, udał się do saméj pani i doniósł jéj o uporczywem postanowieniu panny Laury.
Być może, iż starościna równie jak Żemikur, nie uwierzyła zmyślonéj wieści o śmierci Dziarczyńskiego: a może, ktoż wié, posądzała męża o dyplomatyczne kłamstwo; nie okazała atoli niechęci przeciw córce, a zapytała Labego, co on mniema o tym postępku Laury? Ten jéj odpowiedział w te słowa: