Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław czyli Obraz ludu nadwiślańskiego.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zajechać drogą choćby wojewodzie,
Rej nad muzyką powodzić w gospodzie,
Wyśmiać wędrownym góralom chodaki,
Wyrzucić z karczmy zaczepne wojaki,
Toć jego dotąd były obyczaje!...
Młodemu zarówno wszystko się zdaje,
I dotąd rady starszych nie usłucha,
Aż palce sparzy — potem na lód dmucha.

Bronika.

Niech cię nie trwoży, matko, zbytnia troska, —
Zwykle kto z Bogiem, z tym opieka Boska:
Wiesław gdy jedzie, nim ujmie za wodze,
Krzyż biczem robi przed końmi na drodze,
Więc go Bóg dobry chroni od przygody;
Pomnisz, jakeśmy leciały do wody,
Kiedy pękł łańcuch, co koła hamował?
Byłby grób mokry na wieki nas schował,
Gdy pędem wozu konie napłoszone
Już miały wskoczyć do Wisły, szalone!
Wtem Wiesław widząc, że tu kusa rada,
Jak wiatr po dyszlu na jednego wpada,
Zrzuca sukmanę, wzrok koniom zasłania...
Wóz stanął i nas od zguby ochrania.
Gdyby nie ów krzyż, co wyprzedzał konie,
Już by nas wiecznie pochłonęły tonie!...