Strona:Kazimierz Bartoszewicz - Słownik prawdy i zdrowego rozsądku.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
134

Nie wszysko jest poezją, co się nią nazywa,
Są to rymy, są słowa, lecz na duchu zbywa.

Wino robiono dawniej z winnych jagód. Kupiec winny rzadko bywa niewinny. Patrz pod: lura, ocet, borówki, spirytus, gliceryna.
Wisła, rzeka, płynąca w trzech państwach, stąd też i nad brzegami jej mieszkają trzy narody: krakowski, warszawski i wielkopolski, żywiące nawzajem dla siebie nieprzyjazne uczucia. Jeżeli np. chce kto drukiem zmiażdżyć w Warszawie choćby warszawiaka, ale mieszkańca Krakowa, to, jako największej dla niego obelgi, używa wyrażenia: ty krakowiaku! — w Krakowie tego sposobu polemiki redakcje nie dopuszczają, natomiast w ogólnem przekonaniu mieszkańców stolicy Piastów i Stańczyków, warszawiak uchodzi za coś niesłychanie marnego, za stworzenie, mające o tyle rację bytu, że da go się czasem „naciągnąć“ na cele publiczne. To też „porządni krakowianie“ nigdy nie przyjeżdżają do Warszawy, jeżeli nie mają interesu — stąd zaledwie setna ich część zna Warszawę, a niema ani jednego, któryby nie był przynajmniej raz na rok w Wiedniu.
Włochy, państwo i zarazem przystanek kolei warszawsko-wiedeńskiej. Warszawa lubi włoską operę, a nie lubi cygar włoskich, choć te ostatnie są i tanie i dobre, a ta pierwsza jest i zła i droga.
Wniosek, rodzaj domku z kart, bo naprzód bywa stawiany, a potem obalany.
Woda jest dobra, zwłaszcza w postaci zdrobniałej: wódka, wódeczka, wódziunia. Ludzie doświadczeni twierdzą, że woda jest najlepsza z darów Bożych, ale skromność nie dozwala im najlepszych rzeczy pragnąć