Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   10   —

była ich własna uroda, jedynem bogactwem nieskalana dusza i miłość bez granic.
„I nie opuszczę cię aż do śmierci“.
Do śmierci...
Rzucili się w świat — młodzi, chciwi pracy i przygotowani do niej dostatecznie. — Henryk miał posadę w biurze, Albina znalazła parę lekcyj „na mieście“, a w wolnych chwilach zajmowała się szyciem. Żyli pracą i miłością — szczęśliwi!...
Jasne obrazy zaczynają blednąć, — słońce zachodzi w chmurach — czyż pogoda ma trwać wiecznie?
Albina została matką. Aby wykarmić ukochane maleństwo, musiała wyrzec się lekcyj, obiecując sobie, że wynagrodzi to szyciem.
Roboty nie brakło, pracowała też po całych nocach.
W tym czasie straszne dotknęło ją nieszczęście. Straciła matkę. Słodki jej anioł poszedł do nieba.
Cios to był dla niej straszny.
Po Adasiu przyszedł na świat Gucio, potem Józio — pieszczoszek.
Pewnego dnia podczas srogiej epidemii, Henryk przyszedł do domu bardzo smutny i blady. Nazajutrz nie mógł się podnieść z łóżka. Przez kilka dni walczył ze śmiercią, czyli raczej walczyli z nią oboje. — Albina nie odstępowała chorego. — Nigdy chyba gorętsze modlitwy nie płynęły do tronu Najwyższego.
Zwyciężyli.
Henryk wrócił do pracy, po to, aby ją stracić niebawem. W instytucyi której był nędznym pionkiem, ważne zaszły zmiany. Kilkudziesięciu ludziom pokazano drzwi... Podobny los i biednego rekonwalescentą spotkał.
Ostre rysy brodatych Szyloków przesunęły się kilkakrotnie po ubogiem mieszkanku.
Wyprzedali wszystko co w obecnem położeniu okazało się niepotrzebnem... Egzystencya rodziny biednego urzędnika stała się naciągniętą struną, która lada chwili pęknąć może...
A dziś, gdy zdawało się nareszcie, że po długich troskach zaświta dla nich lepsza dola, kaprys wtrąca ich w otchłań nędzy, po to chyba, aby ich tam pogrzebać.
Zapatrzona w kalejdoskop przeszłości własnej, młoda kobieta zaczęła się rozżalać, i wpadła w egoistyczne roztkliwienie,