Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   8   —

„Czy mogę — my tylko wiemy oboje. Nie martw się jednak i nie rozpaczaj, wierna towarzyszko smutnej doli...“
Kobieta załamała ręce, z ust jej wydobył się głuchy jęk boleści, oczy łez pełne zaszły krwią.
Popatrzyła przez chwilę na uśmiechnięte twarzyczki synów, potem zerwawszy się z krzesła, przebiegła kilka razy niewielką przestrzeń od kołyski do okna.
Uspokoiwszy się trochę, siadła znowu na krześle obok Józia. Z głową wspartą na dłoni, zadumała się smutnie. Powoli, w miarę tego dumania, twarz jej zaczęła się ożywiać, po białem czole różne przechodziły cienie, jak gdyby jedne ustępowały drugim, zmieniając się kolejno...
Przed oczyma jej ducha przesunął się cały szereg obrazów. Widziała młodą, hożą dziewczynę, z rozmarzonym wzrokiem i bujną wyobraźnią — wesołą, niby ptaszę, co o jutrze nic nie wie, szczęśliwą i przez wszystkich kochaną.
Obok niej matka, anioł opiekuńczy, rozumna i kochająca, z sercem szlachetnem i wzniosłemi pojęciami. — Dalej ojciec, siostry, bracia i babcia staruszka.
Potem on — ideał — wcielenie marzeń i snów dziewiczej duszy, nie człowiek, lecz legendowy bohater.
Miłość — miłość... epoka czarów i nadziemskich uniesień, wiek szczęśliwości bez granic — cały wiek, a zarazem jedna chwila tylko. Przełom, po za którym zda się, nie było życia, lecz martwota jakaś dziwna, wegetacya rośliny, co o istnieniu własnem niewiedzieć się zdaje.
Potem, w cichy wieczór majowy, wzajemne wyznania, stłumiony szept, w którym słów nie było zbyt wiele, bo uścisk dłoni wymowniejszym był niż słowa.
Nie pytali, czy mają za co kupić kosztowne meble, utrzymać liczną służbę, wspaniałe apartamenta, ani nawet czy starczy na zaspokojenie skromnych potrzeb życia.
Czyliż to była miłość?
Niechże kto wątpi czy słońce świeci, czując na swem obliczu promienne jego blaski...
I odbył się ślub cichy po mszy porannej, bez świetnej wystawy, licznych świateł i drukowanych inwitacyj. Panna młoda nie ciągnęła za sobą szeleszczących atłasów i brabanckich koronek, pan młody był wcale niewykwintnie ubrany. — Jedyną ozdobą