Strona:Karolina Szaniawska - Sąsiadka.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a stała się podobną do swej poprzedniczki, a może nawet jeszcze piękniejszą, bo wykończona bardzo świeżo.
Takim sposobem, sama nie wiedząc kiedy, zżyłam się z domem Orskich, znajdując rozkosz prawdziwą w towarzystwie tych ludzi; widujemy się często, niemal codziennie, ja za nią przepadam, a ona prześladuje swego męża zbyt rażącą przyjaźnią dla Jadwisi.
Zamiast przychodzić do nas, Kazimierz wpada jak burza do ich mieszkania, roztargniony, bawi się z dziećmi, niewiele się odzywa, a dawna jego buta i pewność siebie zniknęły bez śladu; pokorny, słodziutki, zupełnie nie ten człowiek.
Czyżby pokłócił się z Zosią? zapytuję samej siebie, lecz twarz mojej siostrzyczki jaśnieje takim spokojem i zadowoleniem, że cofam swój domysł. Inaczej wygląda zwaśniona para, ci ludzie nie mają nic do siebie.

∗                    ∗

Dzień świętej Zofii przeszedł oczekiwania. Wbrew zwyczajowi, a dzięki pogodzie, wybraliśmy się za miasto w gronie licznych znajomych, do których w wigilię uroczystości wystosowałam zaproszenia.
Cała gromadka Orskich bierze udział w majówce, nawet maleństwo odetchnie wonią lasu i na świeżem powietrzu wyśpi się parę godzin.