Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjmują u siebie jak najchętniej, gdyż jest człowiekiem dobrze wychowanym. Pani Z. płocha, bezmyślna, stroi się, czy ma za co, czy też nie ma, rujnuje męża, dzieci oddała do pensyonatów, gdyż jej przeszkadzały w domu, ale taka miła, słodziutka, dla każdego znajdzie uprzejme słówko, uśmiech lub kompliment, w najmniej dobranem towarzystwie podtrzyma rozmowę — jakże jej nie lubić, nie zapraszać!... to osoba dobrze wychowana.
Surrogaty, uchodzące fałszywie za produkt wartości rzetelnej, marne szelągi, świecące sztucznym blaskiem, pobielane groby!... Ich blask jest tak wątły, pobiała tak kruchą, że po za salonem, po za towarzystwem, wybuchają krępowane tam złe instynkty, odsłania się brutalność i podłość. Szulera, zalotnicy i salon zresztą nie krępuje, mimo tresury dobrego wychowania, pomimo ukształcenia nawet, pomimo nauki. Tak, bo do zadań wychowawczych szkoła jeszcze nie dorosła i przewidzieć trudno, czy dorośnie kiedykolwiek; ona kształci i rozwija umysł, lecz nie wychowuje ducha. Samą kulturą umysłu nie osiąga się dwóch tak rozległych celów. Ludzie wysoce ukształceni, a nawet uczeni, nawet mędrcy tego świata, nie wszyscy byli wzorami charakteru, siły woli, prawości, dzielności.
Dobre wychowanie od wczesnego wieku zaczynać należy, pąk duszy młodej zwracać ku niebu, ku słońcu prawdy, dobru, szlachetności, w górę z nim dążąc stale ku gwiazdom, ku światom wyższym i celom podniosłym. Nigdy tu być nie może zanadto górnie, za idealnie, za wysoko.
Bo i cóż, że życie zwykło ideały na ziemię zciągać, zohydzać i brukać — im czystsze, wyższe i świętsze, tem dla sił wrogich ponętniejsze — i cóż, że walka złego z dobrem nie jest legendą ani baśnią dla maluczkich, lecz prawdą okrutną, spotykaną na każdym kroku niemal, w różnej formie i pod rozmaitemi