Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sób. Szkoła-wychowawczyni kwestyi „czary życia“ trafowi nie powierzy, lecz podejmie ją śmiało.
W zakresie nauk wychowańcom wolno będzie na gruppy się podzielić, zależnie od gustów; jedni pójdą z przyrodnikiem błądzić po lasach, dolinach, górach, badając cuda roślinności; inni z etnografem śledzić typy ludzkie danej okolicy, strój, zatrudnienia, zwyczaje i t. d., z historykiem oglądać kościoły, zbroje i pamiątki, z geologiem wnętrze ziemi — w dziedzinę zagadnień etycznych wychowawca wkroczy ze wszystkimi. Nie dość na tem — wśród labiryntu dróg i ścieżek, jakiemi przewrotność ludzka zaszachowała drogę prostą, uchroni on młodą generacyę od błądzenia, wyprowadzi na światło dzienne — do prawdy.
Nie łatwe to zadanie, gdy przez dziesiątki wieków ludzkość nosi na sztandarze swoim fałszywe godła dwóch miar, pozwala młodzieńcowi „wyszumieć,“ a na dziewczynie za jedną chwilę błędu kładzie piętno hańby!... Jakiemi słowami wychowawca usprawiedliwi tę dwulicowość zasad, chłopcom, których kieruje na ludzi uczciwych, jakiemi sofizmatami ją wyjaśni? Fizyologią!... ależ jej prawa same przez się obciążają!.. więc jeszcze nie dosyć?
Nie! — mówi etyka fałszywa — kobieta winną jest, ponieważ ponosi następstwa; mężczyzna, jako wolny od nich, jest tem samem niewinny.
Jak to wytłómaczyć stworzeniu młodemu, które ma matkę uwielbianą i siostrzyczki-anioły?