Tej ostatniej wszakże żadna szkoła spółczesna nie zaszczepi, należy ona bowiem do wychowania.
Szkoła kształci jedynie umysły — najlepsze cząstki ducha pozostawia odłogiem, najszlachetniejszych strun nie tyka, pozwala im marnieć.
Nauka i wychowanie — dwa czynniki nierozłączone napozór i za jedno uważane, wzięły z sobą rozbrat. Rezultaty owego rozdwojenia straszne są — widzimy je wszędzie, co krok rzucają nam się w oczy faktami potwornemi. Jeden przytułek dla sierot, ochronka dobrze prowadzona, przeciwdziałają złemu skuteczniej, niż wszystkie razem zakłady naukowe a nie wychowawcze.
Wychowania! wychowania potrzeba młodzieży! wołamy pełnym głosem; — trzeba więc szkoły, któraby uwzględniała rozwój charakteru i siły woli, datami i formułami nie spowijała ducha, lecz otwierała przed nim horyzonty jak najszersze — wiodła do ideału; szkoły, któraby kształcąc wychowywała ludzi i wychowując kształciła zarazem.
Nauczycieli do takiej szkoły-wychowawczyni nie brak w społeczeństwie, tylko nie należy ich szukać wśród rutynistów, pojmujących naukę w formie jak obecna. Wypada też w programie szkoły pamiętać o przechadzkach, uczniów z nauczycielami, o pogadankach, grach wspólnych, zatrudnieniach fizycznych i t. p. Przy robocie i zabawie jedni z drugimi poznają się, zżyją, wreszcie zaprzyjaźnią — lekcya do tego celu nie wystarcza.
Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/21
Wygląd
Ta strona została skorygowana.