Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Dobre wychowanie.
IV.

Już bracia młodsi, a więc następcy bezpośredni nieszczęśliwców, pchniętych na „nowe drogi“ bez przygotowania, znaleźli się w warunkach pomyślniejszych, szkoły fachowe, szkoły handlowe ogólno kształcące i politechnika spóźnione dla pierwszych, dla nich przyszły, w porę.
Podwoje uczelni przyjęły liczne zastępy wychowańców; nie zbrakło miejsca dla nikogo.
Świeży prąd powiał: w szkole filologicznej zmniejszono nieco wagę balastu klassycznego, by w jakiś czas potem zredukować go jeszcze bardziej. Nauka, stąpająca na koturnach wśród bogów Olimpu i bogiń, powoli schodziła na ziemię — do życia praktycznego.

Że nie dotarła do wszystkich posterunków, na których ujrzeć byśmy ją pragnęli, winien temu nasz własny brak inicyatywy i nałóg chodzenia „gęsiego“ za gromadą. Ta metoda sprawiła, że przemysł i handel stały się w krótkim czasie benjaminkami społeczeństwa, zyskują też coraz więcej przedstawicieli uzdolnionych, rolnictwo zaś w granicach przygotowania średniego i niższego, czyli najpotrzebniejszego, poza rutyną przedpotopową nie posiada nic zupełnie[1].

  1. Dopiero w ostatnich czasach ruch w tym kierunku się obudził. (Przyp. aut.).