Strona:Karolina Szaniawska - Dobre wychowanie.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zapowiadały groźne jej pomruki. Niejedno, co uniosła, zdołało się ocalić, niejedno, co poszarpała już i zmięła, zmartwychwstało.
Z za chmur wyjrzało słońce, krzyż ramiona szeroko rozpostarł i rzeszę omdlałą z wysiłku w objęciach utulił. Synowie burzycieli, koledzy, rówieśnicy i oni sami klękli u stóp krzyża. Nie brak tam teraz nikogo.

Karolina Szaniawska.