Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzi, gdzie dawniej się uczyła, zapewnia jednak, że dopóki uczyć się zechcą, ksztacenie z jego winy przerwanem nie będzie.
Joasia i teraz pisze codzień, czyta z mamą, opowiada dzieje Polski, wierszyków umie mnóstwo, rachunki jej nie nudzą; Józio ani wątpi, że trzy przeszkody, drogę mu zagradzające, szczęśliwie pokona, jednak gdy oboje pomyślą o końcu wakacyi, jest im bardzo smutno. Nie dlatego bynajmniej, że muszą do nauki wrócić, lecz że muszą ztąd wyjechać. Pokochali Leśniczówkę; miłą stała się dla nich i drogą — czują, że słodko byłoby zostać na zawsze. Ale trudno, próżniakami nie są: rozumieją, co do nich należy. Wyjadą za miesiąc.
Trzeba się nacieszyć ostatniemi tygodniami pobytu w Leśniczówce, z każdej godziny korzystać, a zwłaszcza z najmilszego dnia, jakim jest niedziela. Tymczasem dzisiejsza ich zawiodła — taka szkoda się nie wróci!...
Panna Zocha w Łomach, gdzie zjazd ogromny, bowiem ostatecznie się rozstrzyga, czy fabryka zabawek, czy zegarków założoną będzie. Przyjechali z kościoła pomartwieni bardzo, zjedli obiad, dziadzio gra