Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z uciechą! — Jak gdybym wrócił z dalekiej podróży, albo z kursów. — Mamusiu — żartował — masz mądrego syna. Tyle teraz wiem! tyle się nauczyłem!... Ten las! ten nasz las kochany!.. Cały świat ma w sobie!
Przedewszystkiem, choć byli już rano w lesie, nie zauważył słupków i napisów. Teraz wie do czego służą. To numery poręb. Co za mądre i pożyteczne urządzenie!
— Bo widzi mama, dla dębów inny podział, dla sosen inny, dla brzezin także inny, stosownie do tego, jak prędko które drzewo rośnie. Brzoza najśpieszniej, dąb powoli, sosna między nimi trzyma średnią miarę. Więc ludzie obmyślili tak podział lasu: dębnego na 150 części czyli prętów, sosnowego na 80, a brzozowego na 30. Corocznie jedną taką kratkę wyrębują, a na wiosnę sadzą młode drzewa. I to tak sobie rośnie, że gdy przyjdzie pora w tem samem miejscn ciąć, gdzie teraz się sadzi, będą tam już stupięćdziesięcioletnie drzewa.

— Oj, oj, takie stare! — dziwiła się Joasia.
— Ano, po tylu latach mieć muszą taki wiek.
— Prawda.
— Byłem też w szkółce.