Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mam. Była bardzo zniszczona, darowałam ją Kasi.
— Kupię ci nową. Szkoda, żem nie wiedział — jużbyś miała. Ale musisz dla niej szyć bieliznę i sukienki. Mama skroi koszulkę, drugą ty skroisz i uszyjesz; tak samo z sukienkami. Gdy będziesz dobrze szyła w rękach, nauczę cię z maszyną się obchodzić.
— Dziadzio umie?
— Umiem — i szyć też potrafię. Wszyscy moi chłopcy szyją. Koszulę każdy skroi, uszyje, podartą załata, zaceruje.
Józio wybuchnął śmiechem, tym dawnym śmiechem, od którego trochę się już odzwyczaił.
— To zabawne! — chichotał. — Mężczyzna szyje! mężczyzna koszule kraje!...
— W fabrykach robią to i mężczyźni i kobiety. Nie pojmuję, co cię tak rozśmieszyło.
— W fabrykach może być, że szyją — ale po cóż dziadzio?
— Abym nauczył synów.
— Wszak nie będą mieszkali na wyspie bezludnej, gdzie nie można koszul dostać!