Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

które wszyscy lubimy. Wosk za to coraz więcej używanym jest w przemyśle do rozmaitych celów i miód, jako napój, rozchodzi się też po świecie.
— Dziadziu, dziadziu, a herbatę słodzono także miodem? — pytała Joasia.
— Kto cukru nie miał, miodem osłodził, ale nie była wówczas tak rozpowszechnioną; pijaliśmy piwo grzane, mleko, jadaliśmy na śniadanie i kolacyę barszcz lub żur z kartoflami, a zamożniejsi polewkę z wina — tłómaczył pan Seweryn.
Mimo podśniadanka u Margiesa, dzieci rzuciły się do kawy i bułeczek z wielkim apetytem. A jak im wszystko smakowało, trudno opowiedzieć. Chociaż dobre było, głód jeszcze lepiej doprawił; on to umie doskonale.
— Zapewne daleko do kościoła? — pytała pani Rybacka, — smarując masłem chleb dla dzieci. — Wyszliście bardzo wcześnie.
— Ja myślałem, że naprawdę idziemy do kościoła — odparł Józio. — Co mi to za kościół! Najzwyczajniejszy las...
— To nic — wtrąciła z powagą Joasia. — Czasem w kościele tak dobrze się nie modlę, choć tu nawet