Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nadziei ratunku!... Czy miałbyś sumienie do tego doprowadzić?
Józio, zawstydzony mocno, rzekł:
— Nie, nie, nigdy w życiu! Nie rozumiałem, nie wiedziałem...
— Pamiętaj więc, że trzeba się zastanowić nad tem, co mówić mamy i dopiero powiedzieć. Bez zastanowienia odzywać się nie należy.
Józio ucałował rękę pana Seweryna.
— Rozumiem to, dziadziu, i przepraszam!
Podziękowawszy bartnikowi, ruszono do domu. Droga powrotna przeszła prędko. Skróciła ją gawęda zajmująca o zmyślności, która poucza rój, gdzie ma się osiedlić, o wędrówkach rojów na miejsca dogodniejsze, wreszcie o pożytku, jaki mamy z pszczół.
— Bo wszak dawniej, zanim ludzie cukier z buraków wyrabiać się nauczyli, zanim ktoś rozumny do tego wynalazku doszedł, znano tylko cukier trzcinowy, pochodzący ze stron dalekich, nie wystarczający na potrzeby ogólne, a więc z dwóch przyczyn drogi, słodzono potrawy miodem. Teraz taniość cukru buraczanego zapotrzebowanie miodu zmniejszyła, zjada go się jednak bardzo dużo w stanie surowym i w piernikach,