Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Józio ujrzał zdaleka bielący się wzgórek. Pobiegł tam i zawołał:
— Ach, rusza się! chodzi!
— Mrówki! Tyle mrówek!
— Tak — mrowisko. Królestwo podpatrzone przez badaczów i wiele razy opisane, niedość jednak byśmy powiedzieć mieli prawo, że korzyść, ztąd płynąca dla nas, została wyczerpaną. Zawsze jeszcze przyjść tu możemy i wiele się nauczyć. Społeczeństwo mrówek — to obraz karności, pracowitości, wybornego podziału obowiązków i zatrudnień. Niby do szkoły wyższej, śpieszyć tu powinien i monarcha i robotnik. Ładu nam trzeba a tam ład, sumienności nam trzeba, a tam ona króluje, karności nam trzeba, nie ze strachu dzikiego, lecz z głębin serca, ze zrozumienia godności własnej i potrzeb ogółu, którego cząstkę stanowimy.
Joasia i Józio przyglądali się ciekawie, nie chcąc odejść. Pan Seweryn skorzystał z ich zaciekawienia i mówił dalej:
— Patrzcie, jak się uwijają, jak biegają, a każda niesie źdźbło piasku, okruchy ziemi lub igiełkę. Dla naszego oka ten ruch ciągły ma pozór bezładu, i krzątaniny próżnej — w rzeczywistości jest pracą