Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z dziadkiem. Sami ją wszczynali, pragnąc o niektórych rzeczach naprzód wiedzieć, zanim przyjadą na miejsce.
— Czy dziadzio jest bogaty? — zagadnął pana Łaczcza Józio, a Joasia uszu nadstawiła, mocno ciekawa odpowiedzi.
— Pytasz! — odparł dziadek; — dziwno mi, że pytasz. Czy mogę biednym być z takiemi rękami, wzrostem, siłą, głową... Dawniej, miałem więcej bogactw, ale czas idzie — nie roztrwoniłem, lecz zużyłem sporo. Jednak dosyć jeszcze mam.
— Ja, dziadziu, mówię o majątku.
— Doskonale cię rozumiem i najściślejsze daję objaśnienia.
— A pałac dziadzio ma? — pytała dziewczyna.
— O, mam. Zapewnić was mogę, że król nie posiada piękniejszego i większego.
— Jest w nim salon?
— Jeszcze jaki salon!... Tysiące par mogłyby w nim pląsać. A co za kapela!
— Muzyka?
— Tak.
— A wejść tam wolno, dziadziu?
— Wolno.