Strona:Karol du Prel - Zagadka człowieka.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a szczególniej dla pisarzy sprawa stoi źle; zresztą w każdym razie dobra sława nie może mieć dla nas szczególnego powabu, gdyż prędzej czy później:

Bald weiss keiner mebr z u sagen
Wer du warst und wie dein Bild,
Das sie welk herauagetragen
In ein blühendes Gefild.
(Martin Greif.)

Jeżeli zaś śmierć jest pozbawieniem ciała dla duszy, to nie wyda się wówczas układem przyrody, o którym trudno powiedzieć, czy większa jest jego bezmyślność, czy też okrucieństwo. Jeżeli nasze istnienie nie jest ograniczone pomiędzy urodzeniem a śmiercią, lecz — według dawnej psychologii — ma ciąg dalszy nie przed kołyską, ale poza grobem, to byłoby bardzo pięknem, lecz również niezrozumiałem, dusza bowiem, której początek datuje się od urodzenia, nie może być nieśmiertelną. Wieczność nie może mieć początku. Nasza nieśmiertelność wtedy tylko daje się pomyśleć, gdy istnienie ciągnie się poza kołyską, a zatem w związku z przed — istnieniem. Można uwierzyć w nieśmiertelność jako dar z zewnątrz w chwili śmierci, ale niepodobna tego dowieść; dowieść możemy wówczas, jeżeli wyprowadzimy ją z własności już danej, a zatem osnutej na stronie wewnętrznej naszej natury.
Nie dokona tego dawna psychologia, tylko nowa monistyczna. Dla nas nieśmiertelność nie jest darem z zewnątrz, ale trwaniem istności realnej, podmiotu transcendentalnego. Dla nas śmierć jest pozbawieniem ciała dla duszy, ale dla duszy, która istniała już przed ciałem. Dla dawnej psychologii śmierć jest wielkim skokiem w ciemności, psychologia ta bowiem nic nie zdoła