Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odpowiedział mi: Podług mojego zdania, jeden z pańskich pisarzy okrada pana, a może też i wszyscy do spółki należą, bo ciągle budują, bawią się, szastają pieniędzmi, a na to przecież, choćby nawet trzy razy tyle pobierali pensyi, nigdyby im nie starczyło. „W jakiżby sposób dojść tego?“ zapytałem go, a on mi na to: Pozwól panie, że przez kilka nocy ukryty będę czatował. Zaraz na pierwszej straży udało mu się odkryć złodzieja. Dziś o drugiej w nocy zapukał do moich drzwi, donosząc mi, że mój kasyer wytrychami otworzył żelazne podwoje i potrójny zamek u żelaznej kasy, a zabrawszy nieco pieniędzy, pozamykał drzwi napowrót i cichuteńko się wymknął.
Wilhelmina. I nie przytrzymał go?
Lehman. Dobrze zrobił. Zawołaliśmy nocnej straży i niespodzianie złapaliśmy ich właśnie w tej chwili, kiedy się w domu u kasyera cała kompania moim groszem dzieliła.
Wilhelmina. Widzisz, że się nie zawiodłam na Kazimierzu. Ja umiem ludzi poznawać; dlatego nie uwierzyłam, żeby się on do tego posunął. Z oczu tego dziecki można wyczytać jego poczciwość; w każdem jego poruszaniu, w każdem słowie przebija się dobre wychowanie. Ta pogoda na jego twarzy świadczy o czystem sumieniu; złoczyńca tak nie wygląda.
Lehman. Pod każdym względem zasługuje na naszą wdzięczność, z której też będę chciał zaraz mu się wywiązać. Już mu powiedziałem, że pod jego zarząd oddam całą moją fabrykę i kontrolę nowych pisarzy, o których trzeba się będzie postarać.
Wilhelmina. A więc wszyscy kradli?