Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lehman. Bez wyjątku.
Hermina. (wbiega do pokoju). Prawda to mój ojcze, że Kazimierz wykrył rabusiów twojej kasy?
Lehman. Tak, moje dziecię, i odtąd Kazimierz został dyrektorem całej fabryki.
Hermina. (całując ojca pieszczotliwie). O jaki to wspaniałomyślny mój drogi tatuś. Jabym radziła, żebyś go przyjął za wspólnika zamiast Dietricha, za którego rzetelność niczembym nie ręczyła.
Lehman. Pomału... pomału... moje dziecię; tak wielkich zasług nie zjednał sobie jeszcze. Zdaje mi się, że go dostatecznie wynagradzam, podwyższając mu pensyę do tysiąca talarów. Jeśli tak dalej będzie postępował, to tam i o tem później możemy pomówić... Teraz muszę śpieszyć na giełdę, bo trzeba się starać o nowych pisarzy. (Zabiera się do wyjścia).
Wilhelmina. I ja kazałam zaprządz, bo muszę jeszcze przed południem załatwić kilka sprawunków. (Do córki). A ty nie pojedziesz ze mną?
Hermina. (z cicha do matki). Wiesz moja mameczko, że imieniny ojczulka niedaleko, a ja jeszcze wiele mam pracy około poduszki, która ma być mu na wiązanie. (Lehman z żoną odchodzą).

SCENA II.

Hermina. (sama). Co za szczęśliwy dzionek, w nocy marzyłam o nim, a rano rozpaczałam, widząc przestrzeń, która biednego pracownika oddziela ode mnie, córki bogatego fabrykanta. Wi-