Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III
SĄD BOŻY

Winnetou stał, podobnie jak poprzednio, przy przednim sterze; skierował teraz tratwę ku prawemu wybrzeżu, ponieważ znajdowaliśmy się wpobliżu miejsca, gdzieśmy umieścili konie i Fletchera. Ośmiu uwolnionych sądziło, że mają wysiąść, lecz Winnetou rzekł:
— Zostańcie na miejscu! Pojedziemy dalej!
— Czemu więc przybijacie tutaj, skoro nie wylądujemy? — zapytał jeden z uwolnionych.
— Ponieważ zostawiliśmy tu konie.
— Otóż to! A my nie mamy wierzchowców! Do pioruna! Czy nie macie czasu, czy też ochoty uwolnić i naszych koni? Jesteśmy bezbronni. Jakże poradzimy sobie na Dzikim Zachodzie, nie posiadając ani strzelb, ani noży! Do licha, powinniście byli wszak o tem pomyśleć!

Nastąpiła krótka pauza, poczem Apacz zapytał:

56