Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kem-i-charabe[1], jak się wyraził. Głęboko raz i drugi pełną piersią odetchnąwszy, zawołał wesoło, a twarz tryskała zachwytem:
— Allah niechaj będzie błogosławiony, że dozwolił mi znowu ujrzeć światło dziennie! Leżałem w więzach ciemności i śmierci, lecz dobry Allah uratował mnie, gdyż Mu głęboko zaufałem, gdyż nie traciłem nadziei. Sefir chciał mnie zabić, nie śmiał jednak dotknąć, albowiem jam największy ulubieniec mego Władcy; obawiał się również mej znanej odwagi. Jestem wszak...
— Co? Jak? O czem to mowa? Coś powiedział? — przerwał mu Halef.
— Nie słyszysz mych słów?
— Wprawdziem słyszał twój głos, pojąłem nawet sens słów — lecz nie dowierzam swym uszom. Zaprawdę więc, nazwałeś się ulubieńcem szacha?
— Tak.
— I napędziłeś stracha Sefirowi?
— Tak.

— Więc jedynie lękowi przed władcą i swojej wybitnej dzielności zawdzięczasz ratunek?

  1. Brzuch (wnętrze) ruin.
11