Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Napróżno starali się oboje spełnić życzenie prezydenta. Miramon, uważany przez nas wszystkich. za zdrajcę, pokrzyżował plany ratunku. U boku jego stoi tajny związek, który pragnie zmusić cesarza do przetrwania w kraju do tej chwili, aż odcięta zostanie ostatnia droga ratunku. Związek chce, aby krew cesarza splamiła ręce Juareza. Później chcą prezydenta i postawić pod pręgierz i obalić jako zabójcę cesarza.
Kurt naszkicował zdarzenia dni ostatnich.
— Biedny, nieszczęśliwy cesarz! — zawołała księżna z westchnieniem. — A to zdziwi się mój mąż, skoro się o tem dowie. Będzie musiał natychmiast uzyskać audjencję u cesarza.
Kurt wzruszył ramionami.
— Wątpię, czyby się naco przydało. Jak pani widzi, Juarez nie życzył źle Maksymiljanowi. Podpisując dekret z 3-go listopada, cesarz sam ustanowił prawo odwetu, zostanie więc bezwątpienia skazany na śmierć. Przypłaci gardłem, ponieważ nie chciał słuchać rad prezydenta. Czyż Juarez nie ma racji?
— Cóż mam panu odpowiedzieć, drogi poruczniku? To straszne!
— Juarez wyciągał rękę kilkakrotnie. Maksymiijan odtrącał zawsze. Nie chciano mówić z Indjaninem, nie chciano jego osobie powierzyć życia. Czyż prezydent może, nie ubliżając sobie, raz jeszcze zwracać się do cesarza i to w chwili, gdy o ratunku niema prawie mowy?
— Ma pan rację. Jako prezydent — nie może; ale jako człowiek powinien się wzdragać przed prze-

92