Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/490

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   434   —

nie. Najmniej chyba spodziewałem się z nim tu spotkać. Wyglądało to istotnie tak, jak gdyby mi przeznaczonem było zrekapitulować w Konstantynopolu to, co przeżyłem.
Po drodze do domu miałem jeszcze sposobność kupić sobie jeszcze to i owo na drogę. Byłem wprawdzie przekonany, że mój gospodarz poniesie wszelkie koszta podróży, nie chciałem jednak robić się już całkiem zawisłym od jego wdzięczności.
Halef ucieszył się ogromnie, dowiedziawszy się, że spotkałem Nazir agassiego i że mnie odwiedzi. Zaczął natychmiast czyścić fajki i przygotowywać inne rzeczy, nawet niepotrzebne, przyczem dał mi poważnie do zrozumienia, że miralaja, którego jisbasziemu kazaliśmy dziś siedzieć pod drzwiami, należy teraz przyjąć uprzejmie, ponieważ przebywa z przyjacielem i znajomym.
Nie upłynęła jeszcze godzina, kiedy weszli obaj oficerowie. Przywitaliśmy ich serdecznie i ugościli, czem było. Zauważyłem, że niewątpliwie mówili o mnie, gdyż zachowanie się starszego było teraz bardzo uprzejme. Rozmowa toczyła się około tego, co przeżyliśmy u czcicieli dyabła. Opowiedziałem mu także o mojem zetknięciu się z makredżem z Mossul i dowiedziałem się, że żołnierze przywieźli go tam w całości, poczem gdzieś zniknął. Ale Anadoli Kazi Askeri wiedział pewnie, w którem więzieniu znajdował się złożony z urzędu sędzia.
Gdyśmy się już mieli rozstawać, przypomniał sobie stambulski miralaj, że czas załatwić jakoś swoją sprawę.
— Emirze — spytał — słyszałem, że jutro będzie w „Bassiret“ coś do czytania. Czy nie możnaby tego cofnąć?
Wzruszyłem ramionami i odrzekłem powoli, ale dobitnie:
— Jesteś moim gościem, effendi; przywykłem zaś wszystkim, a zatem i moim gościom, oddawać taką cześć, jaka im się należy, ale pozwól, że będę z tobą otwartym! Gdyby nie ja, nie żyłbyś już dzisiaj. Co uczyniłem, to czyniłem jako człowiek i chrześcijanin, nie żądam też za to żadnego wynagrodzenia. Ale twoim obowiązkiem