Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/491

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   435   —

było uwzględnić moje postępowanie. Ty natomiast obszedłeś się ze mną wczoraj, jak z którymkolwiek ze swych żołnierzy, a dziś przysłałeś mi nawet tego jisbasziego, który się odważył mnie rozkazywać. Nie gniewaj się na mnie, że go za to zganiłem. Nie nawykłem do tego, żeby mię lekceważono, jak człowieka, uczęszczającego dla przyjemności do greckich winiarni. Sądzę, że zrobiłem wczoraj więcej, niż to, czego można było odemnie wymagać, a jeżeli gotów jesteś spełnić mi jedno życzenie, to niechaj cała sprawa pójdzie w niepamięć!
— Powiedz, jakie masz życzenie!
— Ocalenie zawdzięczasz właściwie pewnemu zacnemu Żydowi. Mieszkał obok mnie i wskazał mi otwór, przez który cię uprowadziłem. Kazałeś tę spelunkę podpalić, a ogień pochłonął całe jego mienie. Gdybyś temu ubogiemu człowiekowi dał jakie odszkodowanie, uczyniłbyś go szczęśliwym, ja zaś uważałbym cię za człowieka, któremu można poświęcić przyjazne wspomnienie.
— To Żyd? Czy wiesz, effendi, że muzułmanin gardzi Żydem, który jest innego wyznania? Ja....
— Effendi! — przerwałem mu głosem silniejszym i bardzo poważnym — weź to na uwagę, że i ja nie jestem muzułmaninem. Ty sam jesteś greckim wyspiarzem, który niedawno dopiero przyjął naukę Mahometa. Jeśli gardzisz chrześcijaninem, to jesteś dlań godnym pożałowania, a co do mnie, to nie pogardzałbym tym, ani nie zapierałbym się tego, czem sam tyle lat byłem!
— Emirze, ja nie miałem ciebie na myśli! Gdzie jest ten Żyd?
— Biedak korzysta z gościnności tego domu.
— Każ go zawołać!
— Zaraz!
Posłałem Halefa, a wkrótce potem wszedł Baruch. Miralaj zmierzył go zimnem spojrzeniem i na pół odwrócony zapytał:
— Czy spaliły ci się wczoraj rzeczy?
— Tak, panie — odrzekł Baruch pokornie.
— Masz tu za to; kup sobie inne!