Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   342   —

gnienie duszą wypiecze, że w męczarniach skwierczeć będzie, jak kropla wody na ogniu!
— Wierzę, że to potrafisz!
— Nie szydź i nie przypuszczaj, że mi ujść zdołasz! Gdybyś wiedział, kto jestem, skamieniałbyś z przerażenia!
— Nie potrzeba mi tej wiadomości!
— Nie? O, dowiedz się przecież, abyś porzucił wszelką nadzieję i aby dłoń rozpaczy schwyciła cię za serce. Musisz wszystko wiedzieć, a potem zgrzytaj bezsilnie zębami. Czy ty wiesz, co to znaczy czuwaldar?[1].
— Wiem — odrzekłem — gdyż opowiadano mi wiele o czuwaldarach, którzy przed niedawnym czasem tak strasznie niepokoili Konstantynopol.
— Czy wiesz także, że czuwaldarowie tworzą jedną rodzinę, rządzoną przez jedną głowę?
— Nie.
— Wiedz zatem, że ja byłem tą głową i że jeszcze teraz nią jestem.
— Samochwalco!
— Nie wątp o tem. Czyż nie widziałeś w Egipcie, jaki jestem bogaty? Skądże wziąłbym te bogactwa, ja wypędzony urzędnik? Afrak Ben Hulam z Adryanopola poszedł także do worka, ponieważ jeden z mych ludzi zobaczył u niego dużo pieniędzy. Oddano mi listy, które on miał z sobą; otworzyłem je ostrożnie, a poznawszy ich treść, postanowiłem pójść do Damaszku zamiast niego i ograbić sklep, skoro czas odpowiedni nadejdzie. Tymczasem przybyłeś ty i musiałem się zadowolnić byle czem. Oby cię szejtan za to wsadził do najgorętszego kotła w dżehennie!
— Utraciłeś nawet tę drobną zdobycz!

— Dostanę ją z powrotem; zobaczysz. Ale będzie to ostatnia rzecz, którą ujrzysz na ziemi. Zabiorę cię potem stąd na miejsce, z którego niema powrotu. Znam

  1. Dosłownie: człowiek, wrzucający pomordowanych w worku do wody.