Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sępom na pożarcie!
Przez chwilę panowało głębokie milczenie; wreszcie zawołał jeden z Mimbrenjów:
— Yuma Shetar! — i — „Yuma Shetar, Yuma Shetar“! — krzyknęli za nim wojownicy, nie myśląc już wcale o Yuma, którzy przecież znajdowali się wpobliżu. Potem wszyscy w stu pięćdziesięciu, zaczęli się cisnąć do nas, ażeby potrząsnąć ręką ich nowego i najmłodszego towarzysza. Pierwotna niechęć zamieniła się w zachwyt. Stary wódz pochwycił mnie za obie ręce i chciał rozpocząć mowę dziękczynną, przeszkodził mu jednak Winnetou:
— Mój brat może później powiedzieć, co czuje jego serce; teraz już niema na to czasu. Dzień się kończy i ściemnia się szybko. Tam oto stoi wywiadowca, który chce z nami pomówić. Czas już, abyśmy poszli śledzić nieprzyjaciół.
Miał słuszność, bo strażnik już wyszedł z za krzaków i stał niedaleko nas. A więc nie miał już kogo obserwować; wszakże poprzednio skarcony, nie odważył się teraz zbliżyć bez wezwania. Podszedł dopiero na skinienie Winnetou i rzekł:
— Yuma nadjechali, później jednak zawrócili w tym samym kierunku, skąd przyszli.
— Na jaką się odległość zbliżyli?
— Nadeszło naprzód dwóch wywiadowców; zatrzymali się na miejscu, gdzie spotkaliśmy Old Shatterhanda, i zaczekali ha główny oddział. Po długiem obserwowaniu śladów pojechali Yuma jeszcze kawałek dalej, aby przypatrzyć się naszemu tropowi; następnie zawrócili powoli i zniknęli na horyzoncie.

71