Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodego wieku, oddaję się w pańskie ręce przeświadczony, że zaufanie moje nie będzie bezpodstawne.
Kurt chciał odpowiedzieć, ale Zapoteka ciągnął dalej:
— Uczyniłem wszystko, co w mojej mocy. Wobec dalszego przebiegu sprawy śmiało mogę umyć ręce. Jeżeli Maksymiljan mimo wszystko wpadnie w nasze ręce, żadna siła już go nie uratuje. Nie jestem królem, ani nieograniczonym władcą kraju; muszę się liczyć z wolą ludu. Zależę nietylko od siebie. Dlatego proszę Boga, aby pobłogosławił pańskie zamiary.
Podawszy Kurtowi rękę, zwrócił się do Sternaua:
— Młodemu pańskiemu przyjacielowi zapewne śpieszno; niech jedzie jak najprędzej do Queretaro. Może będzie mógł coś uczynić dla sennority Emilji. Obawiam się o nią ze względu na obecność doktora Hilaria u Maksymiljana. Co do pana, gotów jestem zawsze służyć. Ale dziś mam wielką prośbę.
— Spełnię z pewnością, oczywiście, o ile będzie to w mojej mocy, sennor.
— Co pan zamierza robić w najbliższej przyszłości?
— Nie mam jeszcze określonego planu. Zjawiłem się, aby zameldować, co zaszło. Wiem, że bez pańskiej pomocy nie będziemy mogli uporządkować sprawy Rodrigandów.

76