— Racja. Trzeba postawić w stan oskarżenia obydwu Cortejów, Landolę, Hilaria i jego bratanka. Byłoby pożądane, aby złożyli obszerne zeznania. Ale wtedy nie możnaby wydać ważnego wyroku.
— Dlaczego?
— Niech się pan zastanowi nad naszemi obecnemi stosunkami. Przecież nie wiemy, co się jeszcze stać może. Jakiż sąd może rozstrzygnąć tę sprawę?
— Mam wrażenie — pański.
— Potrzebny tu jest trybunał, który uznają inne mocarstwa, przedewszystkiem zaś Hiszpanja. Musimy więc poczekać, aż się stosunki w Meksyku ułożą. Mam nadzieję, że nastąpi to z końcem czerwca. Nie taki daleki termin. Cóż pan zamierza robić do tego czasu?
— Pozwoliłby mi pan pozostać wpobliżu swej osoby?
— Ależ chętnie. Tego sobie właśnie życzyłem, o to właśnie chciałem prosić. Miałby pan ochotę zostać u mnie oficerem?
Sternau skinął wolno głową i rzekł:
— Sennor, pan przecież wie, że...
— Pst! — przerwał Juarez z uśmiechem. — Domyślam się, że chce mi pan powiedzieć, iż życie pańskie jest dla pana i dla tych, którzy za panem od lat tęsknią, zbyt cenne, by je poświęcać sprawie, która pana bezpośrednio nie obchodzi.
Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/81
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
77