Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeszcze dziś w nocy przybędą do Santa Jaga, aby zatknąć tu sztandary cesarskie.
— Ludność ich przepędzi.
— Skądże znowu! W czasie powstawania klasztoru każdy dom musiał być równocześnie fortecą. Nasi ludzie obwarują się w klasztorze.
— W takim razie wszystko pójdzie dobrze — rzekł Manfredo po namyśle.
— Udany bunt będzie dla twego stryja najlepszem poleceniem.
— Czy wiadomo mu, że bunt ma nastąpić?
— Nie. Podczas ostatniej naszej rozmowy sam o tem nie wiedziałem. Nie mogę go też poinformować, ponieważ odjechał. W Queretaro będzie już miał moje instrukcje i będzie wiedział, co czynić.
— Czy mają tu przybyć żołnierze?
Hm. Możnaby ich tak nazwać. W każdym razie są to ludzie uzbrojeni, którym wszystko jedno, komu służą.
— Kiedy można się ich spodziewać?
— Dziś po czwartej zjawią się na dole, na drodze klasztornej. Zaprowadzisz ich do klasztoru, tak, by nikt nie zauważył. O świcie na murach powiewać będzie chorągiew cesarska, a obywatele miasta nawet pary z ust nie puszczą.
— Czy przywódca powstańców pójdzie za mną?
— Powiesz mu tylko hasło Miramar; po niem pozna, że jesteś przewodnikiem.
— Nie będzie pan przy tem obecny?
— Nie. Muszę dziś w nocy odbyć daleką przejadżkę konną w tej samej sprawie. Jeżeli będziesz

31