Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc dlaczego nie powiedział, co mu przeszkodziło wykonać na czas moje zlecenie?
— Nie pytałem o to.
— Czy wiesz, poco stryj wyjechał do stolicy?
— Ma się postarać, aby cesarz nie odszedł razem z Francuzami, aby Juarez sądził i skazał Maksymiljana.
— Doskonale! Juarez-morderca straci cały wpływ na masy. W ten sposób pozbędziemy się cesarza i prezydenta. Władza przejdzie w nasze ręce. Stryj otrzymał ścisłe instrukcje. Spotka się z Maksymiljanem nie w Meksyku, tylko w Queretaro. Mam wrażenie, że sprawa jest na dobrej drodze. Ale jakieś licho gotowe jeszcze pokrzyżować nasze plany. Przypadek może zmusić cesarza do natychmiastowego opuszczenia kraju. Rozsądni przyjaciele mogliby mu wytłumaczyć, że nie może już liczyć na niczyją pomoc, że liczba zwolenników zmalała do zera. Dlatego trzebaby obudzić w nim przekonania, że masy jednak lgną do niego.
— Nie pójdzie to łatwo.
— To zależy. Nie szczędziłem zabiegów, aby się cesarz dowiedział, że jego zwolennicy wzniecili w tyłach wojsk Juareza powstanie i podnieśli sztandary cesarskie. Skoro się Maksymiljan o tem dowie, pozostanie w kraju, a wtedy czeka go niechybna zguba. Jutro wybuchnie w kilku miejscach powstanie. Najgroźniejszym będzie bunt w Santa Jaga.
— U nas ma wybuchnąć powstanie? — zapytał Manfredo zaskoczony. — Jakżeto? Przecież tu mieszkają sami zwolennicy Juareza?
Pah! Zostaw to mnie! — rzekł Arrastro wyniośle. — Zwerbowaliśmy dwustu dzielnych chłopów.

30