Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

równie wierny, jak stryj, nie minie cię nagroda. Idę teraz. Oto polecenie dla przywódcy wojsk. Wręcz je przy spotkaniu. Dobranoc!
— Odprowadzę pana do bramy — rzekł Manfredo, chowając papiery. — Boję się, czy nie jest zamknięta. —
Ledwie zdążyli opuścić pokój, wszedł Kurt. Pośpieszył ku oknu, otworzył i rzekł półgłosem:
— Jesteście?
— Czekamy — odezwał się Gerard. — Cóż nowego?
— Doktór wyjechał. Wszystko w porządku. Zachowujcie się spokojnie. Czekajcie na mnie, alej cofnijcie się nieco. Ktoś będzie obok was przechodzić.
Zamknął okno i wsunął się do sypialni.
Manfredo wrócił po upływie kilku minut i, pogrążony w rozmyślaniach, zaczął odmierzać krokami]! pokój.
Kurt miał zamiar wyjść z sypialni, pochwycić Manfreda i zmusić do wyjawienia prawdy. Zauważył jednak, że Manfredo ma przy sobie kilka kluczy. Ta okoliczność wpłynęła na zmianę planu.
Bratanek Hilaria schował klucze, zapalił ślepą latarkę i wyszedł z pokoju, nie zaryglowując drzwi. Zaraz po nim wszedł do pokoju Kurt, wziął ze świecznika jedną z płonących świec i wyciągnął nóż. Otworzywszy drzwi, jak mógł najciszej, zobaczył, że Manfredo zestępuje z drugich schodów. Zamknął więc drzwi i poszedł za nim.
Światło latarki padało naprzód, Kurt więc posu-

32