Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   359   —

— Czy wiesz pewnie, że szafkę rzeczywiście zamknąłeś? — spytałem.
— Tak, całkiem pewnie.
— Hm! Czy były w niej tylko pieniądze?
— Nie, także klejnoty mojej żony, oraz kilka drobiazgów srebrnych i złotych.
— Czy wszystko zginęło?
— Wszystko.
— To dowód, że złodzieje nie mieli czasu wybierać. Dopuszczono się tej kradzieży w nocy, więc hultaje nie mogli widzieć, co ma dla nich wartość, a co jej nie ma.
— O, dyadem mojej żony i łańcuch składały się przeważnie z wielkich i małych złotych, oraz drogocennych srebrnych monet. To spostrzegli złodzieje z pewnością mimo ciemności. Resztę tworzyły bransolety, szpilki i pierścienie, a to wszystko ma przecież wartość.
— Ale prowadzi także do wykrycia. Przezorny złodziej takich rzeczy nie zabiera. Jeśli ci dwaj ludzie zabrali te przedmioty, to dowiedli, że nie są włamywaczami ostrożnymi, ani zawodowymi. Musimy jednakowoż koniecznie dojść, jak otworzyli szafkę.
Chciałem ją dokładniej oglądnąć, ale mały hadż już to uczynił.
— Mam, zihdi! — rzekł. — Oto jest!
Wskazał na wnętrze. Pokazało się po zajrzeniu do środka, że tylna ściana lekko nie przystawała. Zbadałem, w jaki sposób szafka przytwierdzona była do ściany Nie było to zapomocą sztaby żelaznej uskutecznione, lecz cała skrzynka wisiała poprostu na gwoździu, z którego dała się zdjąć bardzo łatwo.
Zdjąłem ją i teraz i ujrzałem o wiele dokładniej niż przedtem, że otworzono ją przez odchylenie tylnej ściany. Widoczne były ślady silnej, odpornej, klingi sztyletu.
Części szafki spajały nie gwoździe, lecz sztuczne zacynkowanie. Oderwanie tylnej ścianki musiało więc bezwarunkowo wywołać znaczne trzeszczenie.