Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   88   —

małem koniuszek i podałem go karemu. Nie widział jeszcze nic podobnego, ale nie miał skrupułów. Czy to się nazywało chas et mek, czy frandżela, czy Semmel po niemiecku, a roli po angielsku, czy pain blanc po francusku, a piccolo pane po włosku, czy bułka pszenna po polsku, a pletenica po serbsku, czy punę albeh po wołosku, a bułka po rosyjsku — kary nie miał ani językowych, ani żadnych innych wątpliwości. Zbadał najpierw nosem, potem wziął koniuszek w zęby, a w końcu wyrwał mi z rąk cały, trzymający się kupy szereg bułek.
— Ma li hadże fih, zufra daime, tajib heiwan — nie potrzebuję tego; na zdrowie ci moje poczciwe zwierzę!
Zjadłszy ten rzadki przysmak, potarł koń piękną, pełną charakteru głową o moje ramię, poczem dosiadłem go i... o dwadzieścia kroków dalej leżał znowu taki zlepek bułek.
Co to było? Co miało znaczyć? Ten gatunek manny ani z nieba nie spada, ani nie rośnie na jesionie (fraxinus ornus), ani nie czołga się jako porost (sphaerothalia esculenta) po ziemi.
Zsiadłem po raz drugi, podniosłem bułki i schowałem do torby przy siodle.
Zaledwie znalazłem się w siodle, ujrzałem z daleka nową porcyę. Czy miałem znowu złazić? Nie! Ścisnąłem karego ostrogami. On wyciągnął się do ventre a terre, ja zaś w biegu podnosiłem bułki, widząc równocześnie kilka kawałków innego pieczywa, obok których przemknęliśmy jak wicher.
Czyżby tędy przejeżdżał roll boy amerykański z dziurawym wózkiem na bułki? Ci przedsiębiorczy gentlemani robią chętnie interesa, ale nie zachodzą nigdy tak daleko od ojczystego Baker’s oven.
Puściłem znowu konia tempem wolniejszem i pokazało się zaraz, że i dalsza droga poznaczona była w rozmaitych odstępach pieczywem. Co za błogosławiony kraj ta Rumelia!