Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych wartościowemi pakami. Dobór koni świadczył o dostatku; jeden był prawdziwie pięknym okazem skrzyżowania arabskiej i turkmeńskiej rasy. Należał prawdopodobnie do Piszkhidmet-baszi i był ozdobiony bogatym rzędem ze srebra i platyny. Ten pokaz dobrobytu w tutejszych okolicznościach był rzeczą najmniej rozumną: pobudzał bowiem instynkty rabunkowe,
W cieniu namiotu rozpostarto kosztowny dywan, na którym rozpierał się ochmistrz dworu, paląc swój hukah — cybuch wodny.
Był to trzydziestoletni mężczyzna o czarnej brodzie, ubrany nad wyraz okazale, a to dla podkreślenia swego stanowiska. Strój miał haftowany w złote wzory; miękki szal kaszmirowy obejmował jego stan; czarna wysoka czapka była jedną z najdroższych, jakie kiedykolwiek widziałem, a broń połyskiwała od drogiej inkrustacji. Co za nieostrożność pośród ludności, która grabież uważała nie za zbrodnię, lecz za intratny sport! Podobnie, choć mniej okazale, byli ubrani jego towarzysze.
Na nasz widok pchnął jednego z nich z żądaniem, abyśmy się przed nim stawili.
— W jakim celu? — zapytałem.