Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Halef został zauważony i ujęty, to, najprawdopodobniej przez ludzi Sefira, którzy, poznawszy Halefa, musieli przecież wywnioskować, że i ja znajduję się gdzieś w pobliżu, co powinno było ich skłonić do odszukania mojej osoby,

Przedewszystkiem musiałem zrobić wszystko, co było w mojej mocy, dla bezpieczeństwa koni. Można było przypuszczać, że w ciągu nocy nie grozi im nic, ale nie było wykluczone, że dzień zastanie mnie zdala od nich, a wtedy tym bezcennym zwierzętom mogłoby się coś stać, nie mówiąc już o naszej kosztownej broni. Albowiem, rzecz zrozumiała, nie zabierałem z sobą mego oręża. Jeżeli Halefowi stało się nieszczęście, to i ja szedłem na niepewne, na co nie wolno mi było narażać mego największego majątku. Zważywszy ogromną wartość koni i narzędzi, nic, sądziłem, nie będzie w stanie w przyszłości powstrzymać mnie od powrotu na to miejsce w czasie właściwym. Zszedłem więc znowu nadół, zawinąłem w nasze koce wszystko, co postanowiłem zostawić, przywiązałem konie do kołków, głęboko wbitych w ziemię, i zostawiłem sobie tylko nóż za pasem. Pogłaskawszy nasze ogiery i rzuciwszy im na pożegnanie słówko „szusz[1], nabrałem pew-

  1. Spokój.