Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do szukania dróg ku światłu. A skoro poznacie chrześcijanina, który uzbroił się w miłość i cnoty, nakazane mu przez Boga, i dokonywa cudów, wówczas wołacie ze zdziwieniem maszallah“ i nie możecie pojąć, jak można dokonać czegoś, co wydaje się wam niemożliwością. Kismet kazał szeikowi ukraść mi konie, ale ja drwię sobie z kismetu i odbiorę je; kazał mu rzucić was niedźwiedziom na pożarcie, a ja, jako człowiek wolny i samodzielny, przeszkodziłem temu. Tak samo nie będę się pytał kismetu, czy mi pozwoli wywlec szeika z pośród trzystu jego wojowników. To go może opamięta i wywrze niezawodnie zmianę w dalszem jego życiu.
Sali słuchał tych słów z wielkiem przejęciem, nie przerywając ani słowem. Teraz dopiero ujął moją rękę i rzekł:
— Dziękuję ci, effendi! Przez całe życie pragnąłem znaleźć drogę do światła, a mimo to błądziłem zawsze w ciemnościach. Słów twoich nie mogę jeszcze pojąć należycie, tak, jakbym tego pragnął, ale wsiąkły mi one w duszę, i mam nadzieję, że zapalą tam iskry, które później wybuchną jasnym płomieniem. Jestem siewcą islamu, a jednak byłem skory do zbrodni; ty zaś, nie będąc nauczycielem swej wiary, czynisz dobrze nieprzyjaciołom swoim. Pomyślę nad tem, i będę odtąd czynił to, co Allahowi jest miłe.
— Ba, ale skąd się dowiesz, co się może Allahowi podobać?

180