Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   53   —

pan powie, na jakiej zasadzie uważasz się w prawie sądzić mnie?
— Nietylko ja, ale wszyscy, jak tu jesteśmy, korzystając z praw puszczy, możemy pana osądzić i ukarać. Jeżeli więc nie zaniechasz pan swego oporu i nie przestaniesz z nas drwić, nie będziemy obowiązani do żadnych dla pana względów.
— Ja ich też nie wymagam, pomimo, że chciałbym, aby postąpiono ze mną sprawiedliwie. Sprawiedliwość tę jednak musi mi wymierzyć sąd, uprawniony do tego.
Na te słowa zbliżył się do sendadora jeden z tych, którzy zwabieni byli przez niego na wyspę, i kopnąwszy go nogą, zgromił:
— Milcz, łotrze! Najstosowniejszym dla ciebie wymiarem sprawiedliwości będzie stryczek, a może nawet i coś jeszcze gorszego. Przekonamy się tylko, czy nie stała się jaka krzywda naszym kobietom, i jeżeli je skrzywdziłeś, biada ci, zbrodniarzu! Pokrajemy cię rozpalonymi nożami na drobne kawałki!
— Otóż to! — wtrącił drugi. — Trzeba zobaczyć, co się tam dzieje z naszemi kobietami i dziećmi. Łotr musi zginąć, tak czy owak; pozostaje tylko wyznaczyć mu rodzaj śmierci.
Chodźmy więc! Na te słowa ruszyli wszyscy do obozowiska, i pomimo, że zwróciłem ich uwagę, iż trzeba strzedz sendadora oraz wejścia do podziemia, udało mi się zatrzymać przy sobie jedynie yerbaterów. Mówiąc nawiasem, dla strzeżenia podzienia wystarczyliśmy najzupełniej, a nawet rad byłem, że ci, co chcieli ukarać sendadora śmiercią, oddalili się. Miałem nadzieję, że tymczasem ochłoną z pragnienia zemsty, a było to dla mnie pożądane, bo uśmiercenie tego łotra żadnej nam korzyści przynieść nie mogło, a tylko szkodę. Liczyłem na to, że będzie on nam pomocny w podróży, a przytem, ściśle biorąc, w niczem on przeciwko nam nie zawinił. Tego samego zdania był widocznie i Monteso, który szepnął do mnie tak, aby sendador słów jego nie słyszał: