Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   459   —

wszelkiej pewności zostawiliśmy na farmie potrzebną liczbę załogi do jej strzeżenia.
Sami, który zaledwie odnalazł swą córkę, a już zmuszony był rozstać się z nią, był bardzo smutny, a i w obliczu Jana widoczne było przygnębienie z powodu tej rozłąki. Zostawiliśmy ich obydwóch na farmie, i dopiero późną nocą dopędzili nas w drodze.
Pod wieczór stanęliśmy u celu bez żadnego zgoła wypadku w drodze.
Grzbiet Attersberge wydłuża się potężnym łańcuchem z gór Nadbrzeżnych daleko ku wschodowi i przechodzi zwolna w wyżynę. Część wschodnią tych gór pokrywają nieprzebyte lasy, zachodnie zaś ich ramię jest nagie, kamieniste i spada stromo, licząc od szczytu do podstawy kilka tysięcy stóp. W kierunku południowym i północnym wciskają się w ten olbrzymi wał górski liczne przepastne wąwozy i doliny, zarzucone po największej części głazami o gigantycznych wręcz rozmiarach. Złomów tych nie brak i w miejscach, pokrytych lasem, gdzie olbrzymy drzew, ścianą bujnej pnącej się roślinności połączone z powalonymi starymi pniami, tworzą iście dziewiczą puszczę.
Rozumie się, że w takiej puszczy nie brak i miejsc ustronnych, gdzie doskonale mogłaby się ukryć nawet wielka karawana, i zadanie nasze byłoby bardzo trudne, gdybyśmy byli zmuszeni szukać w tych borach oddziału z transportem broni. W liście zaś do porucznika Mac Klintoka nie było wzmianki o miejscu spotkania. Ale gdyby Anglicy jeszcze nie nadciągnęli, to możnaby ich było spostrzedz z obranego trafnie stanowiska na zboczu góry od zachodu.
Wieczór zapadał szybko, więc trzeba było zawczasu obrać miejsce na obóz, gdyż później, wobec tego, że księżyc był zaledwie na nowiu, sprawiłoby to pewną trudność.
— Co robić? — troskał się van Hoorst.
— Najlepiej rozłożyć się w pierwszej-lepszej kotlinie, skądby nas widzieć nie było można, tembardziej, że bez ognia się nie obędziemy.